W oczekiwaniu na gołębie działania i komunikat Fedu, S&P 500 wzrósł w lipcu o 1,3 proc., złoto zakończyło miesiąc bez większych zmian, a niemiecki DAX ugiął się pod ciężarem dość ponurych odczytów makro spadając o 1,7 proc. Nasze główne indeksy również zakończyły miesiąc na minusach (z wyjątkiem sWIG80) obciążone nie tylko negatywnym sentymentem globalnym wobec rynków wschodzących, ale i czynnikami lokalnymi, takimi jak widmo poważnych tarapatów banków z dużym udziałem kredytów frankowych po ewentualnym surowym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Ale to już było
Ostatniego dnia lipca o godzinie 20:00 naszego czasu została ogłoszona pierwsza od 2008 roku obniżka stóp procentowych w USA (o 0,25 p.p.). Pół godziny później przewodniczący Fed Jerome Powell uzasadnił decyzję niepewnością gospodarczą w wyniku tarć w globalnym handlu oraz niższymi oczekiwaniami inflacyjnymi, ale nie zapowiedział kolejnych, czego wyczekiwali światowi inwestorzy. Innymi słowy, rynek otrzymał mniej niż się spodziewał, a decyzja amerykańskiego banku centralnego zyskała urocze miano „jastrzębiej obniżki”. Emocje inwestorów przełożyły się na gwałtowny spadek S&P 500, który jednak został błyskawicznie odrobiony. Wszak amerykańska gospodarka ma się aktualnie nie najgorzej, a profilaktyczna obniżka, choć niewielka, powinna pomóc Stanom Zjednoczonym kontynuować już ponad dziesięcioletnią ekspansję gospodarczą. Dodatkowo, rozwiązała ona ręce wielu innym bankom centralnym, zwłaszcza w krajach wschodzących, które już wcześniej chciały pomóc swoim gospodarkom obniżkami stóp, ale obawiały się odpływu kapitału do „wysokoprocentowej” Ameryki. Jest to również bardzo cenny argument dla naszej Rady Polityki Pieniężnej, która mimo inflacji na poziomie 2,9 proc. i prognoz przekraczających 4 proc., nie widzi przesłanek do zaostrzania polityki pieniężnej.
Jak u Hitchcocka
Prawdziwe emocje nadeszły kolejnego dnia, kiedy prezydent Trump niespodziewanie ogłosił wprowadzenie kolejnych ceł na towary z Chin, przypominając swojej globalnej widowni, że wojna handlowa trwa. Tym razem jego „chińscy przyjaciele” nie pozostali dłużni wytaczając pokaźny arsenał: osłabienie swojej waluty, aby zmitygować efekt amerykańskich ceł, deklarację zakupów soi z Brazylii zamiast z USA, nierespektowanie amerykańskich sankcji na Iran i zakupy tamtejszej ropy i wreszcie anulowanie pokaźnych zamówień na samoloty Boeing. Wszystko to, w połączeniu z ich polityką fiskalną wspierającą inwestycje, może pozwolić Chińczykom „przeżyć” Donalda Trumpa, którego obecna kadencja wcale nie musi okazać się pierwszą z dwóch. Zwłaszcza, jeśli Amerykanie na własnej skórze odczują efekty wojowania z Chinami w postaci wyższych cen i malejącej wartości ich akcyjnych oszczędności.
W poszukiwaniu bezpiecznej przystani
W obawie przed dalszym spowolnieniem globalnej gospodarki osłabianej barierami handlowymi globalny kapitał zaczął uciekać z akcji i płynąć do obligacji amerykańskich i niemieckich, ściągając rentowności tych ostatnich do historycznie niskich poziomów -0,60 proc. (minus sześć dziesiątych procent na 10-letnich obligacjach skarbowych). Tak atrakcyjne „oprocentowanie” sprawiło, że jeszcze więcej blasku zyskało złoto przebijając psychologiczną barierę 1500 USD za uncję, co przyczyniło się do umocnienia pozycji PKO Akcji Rynku Złota w rankingu wyników naszych funduszy - ponad 30 proc. wzrostu licząc od początku roku.
Poprzedni komentarz zakończyliśmy przesłaniem, z którym chcielibyśmy Państwa zostawić i tym razem: „W tak dynamicznym otoczeniu, w którym każdy dzień może przynieść wiadomość odwracającą trendy na każdej klasie aktywów, szczególnie zachęcamy do przestrzegania złotych zasad inwestowania – uśredniania ceny zakupu i sprzedaży, dywersyfikacji klas aktywów i regionów świata oraz wyboru inwestycji właściwych do naszego horyzontu.”