Globalna walka z pandemią koronawirusa spowodowała w większości sektorów gospodarki niespotykane dotąd ograniczenie aktywności, a czasem nawet całkowite wstrzymanie działalności. Brak możliwości precyzyjnego określenia potencjalnego czasu trwania epidemii oraz przewidzenia kroków podejmowanych w celu jej opanowania, powoduje wzrost niepewności inwestorów przekładający się na znaczne wahania wycen na rynkach i oraz dużymi odpływami praktycznie z każdej klasy aktywów. Między innymi ten ostatni czynnik był przyczyną bezprecedensowych działań banków centralnych na całym świecie. Fed, który podczas ostatniego kryzysu w 2008 roku był pożyczkodawcą ostatniej szansy, teraz stał się kupującym ostatniej szansy. Celem podjętych działań było nie tylko zapewnienie płynności rynkom i największym spółkom, ale także umożliwienie realizacji programów stymulacji fiskalnej oczekiwanych przez firmy i konsumentów, których celem jest tym razem nie tyle pobudzenie gospodarki, co minimalizacja doznanego szoku, zapobieżenie bankructwom i ograniczenie wzrostu bezrobocia. Te skoordynowane działania w obszarze polityki fiskalnej i monetarnej wielu krajów, zwłaszcza zgoda co do pakietu fiskalnego w Kongresie Stanów Zjednoczonych, pozwoliły w ostatnich dniach ustabilizować sytuację na globalnych rynkach. Bardzo ważne i napawające optymizmem są również pierwsze pozytywne doniesienia odnośnie rozwoju pandemii w Azji i Europie.
Oceniając bieżącą sytuację na rynkach akcji, można przyjąć założenie, że pierwsza fala umorzeń funduszy na świecie, głównie pasywnych, ma się ku końcowi, a obecne wyceny zakładają powrót do normalności w przeciągu maksymalnie trzech miesięcy. Co ciekawe, tym razem, w przeciwieństwie do poprzedniego tak dużego kryzysu z 2008 roku, inwestorzy indywidualni wyrażają duże zainteresowanie „przecenionymi” akcjami stając się tym samym znacznym źródłem popytu. Wygląda na to, że odrobili oni tamtą lekcję. Warto w tym miejscu przypomnieć, na jaki zysk mógł liczyć inwestor, który wówczas zaczął systematycznie co miesiąc inwestować 100 zł od momentu, kiedy WIG oraz S&P 500 spadły o 30% od szczytu, czyli ani nie czekał „na lepsze czasy” ani nie próbował złapać minimów ówczesnej bessy.
| Po roku | Po trzech latach | |||||
| Suma wpłat | Wartość inwestycji po roku | Roczna stopa zwrotu | Suma wpłat | Wartość inwestycji po trzech latach | Trzyletnia stopa zwrotu |
|
WIG | 1200 zł | 1230 zł | 2,5% | 3600 zł | 4818 zł | 33,8% |
|
S&P 500 | 1200 zł | 1424 zł | 18,7% | 3600 zł | 4124 zł | 14,6% |
|
Źródło: Obliczenia własne PKO TFI
Nietypowe zjawisko obserwowaliśmy na polskim rynku długu. Na początkowym etapie rozprzestrzeniania się koronawirusa polskie obligacje skarbowe traktowane były również jako bezpieczna przystań, więc ich ceny rosły (rentowności spadały). Wraz z rozwojem sytuacji korelacja ta uległa odwróceniu i polskie obligacje zaczęły tanieć, podążając za obligacjami ryzykownych rynków wschodzących. Spadek cen wynikał m.in. z oczekiwanego pogorszenia sytuacji budżetowej. Spowodowało to bardzo mocne i nietypowe wahania wycen funduszy dłużnych.
W celu zapewnienia płynności na rynku, NBP przeprowadził do tej pory dwie aukcje skupu obligacji rządowych, co skutecznie ustabilizowało rynek i wyceny, a bank centralny jest gotów do kolejnych podobnych operacji.
Michał Ziętal, CFA Dyrektor ds. Komunikacji Inwestycyjnej