2014-03-20

Od kilku tygodni na rynkach finansowych panuje duża zmienność. Nerwowość jest przede wszystkim wynikiem niestabilnej sytuacji na Ukrainie. Nie można  jednak zapominać o negatywnych sygnałach płynących z gospodarki chińskiej, które stawiają pod znakiem zapytania globalne ożywienie gospodarcze w tym roku.

Rozwój sytuacji politycznej na Krymie oraz narastający konflikt między Rosją a krajami zachodnimi stanowią bezpośrednie zagrożenie dla rynków kapitałowych. Wypowiedzi polityków z obu stron są dziś natychmiast odbierane i interpretowane przez inwestorów. Ryzyko dla rynków ma w tym kontekście wiele wymiarów – zaczynając od potencjalnych sankcji gospodarczych, prawdopodobnych ograniczeń w przepływach kapitałowych, czy nawet efektów ewentualnego konfliktu zbrojnego. W dobie globalizacji tego rodzaju napięcia mają negatywny wpływ nie tylko na gospodarki mające bezpośrednie powiązania z Rosją i Ukrainą oraz spółki prowadzące tam działalność gospodarczą. Oddziałują także na ich kontrahentów, podmioty mające ekspozycję na walutę rosyjską czy wreszcie rynek surowców, dla których Rosja odgrywa istotną rolę. Obserwujemy zatem zwiększającą się awersję do ryzyka, czego przejawem jest rosnący popyt na tak zwane bezpieczne aktywa. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach dobrym przykładem takiego aktywa jest złoto, którego cena zbliżyła się do poziomu 1400 dolarów, najwyższego od sześciu miesięcy (+16% od początku roku).

W piątek, kiedy nerwowość poprzedzająca referendum na Krymie sięgnęła zenitu, indeks rosyjski (RTS) spadł do poziomu nieco ponad 1000 punktów, ostatnio notowanego w sierpniu 2009 roku. Oznacza to spadek o 30% od początku bieżącego roku. Dla przykładu, o ile jeszcze na początku roku Sberbank był wyceniany na poziomie 6-krotności zysków, tak obecnie wskaźnik ten spadł poniżej 4 (!). Podobnie sytuacja wygląda w przypadku spółek europejskich mających bezpośrednią ekspozycję na Rosję. Austriacki Raiffeisen Bank od swojego szczytu w styczniu stracił 34%, a węgierski OTP 23%. Obydwa podmioty prowadzą działalność zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji. Nieco mniejsze straty zanotowały największe europejskie banki, dla których pogorszenie stosunków z Rosją może oznaczać wzrost ryzyka kredytowego oraz mniejszą aktywność bankową. Przecenie uległ także szereg spółek z innych sektorów, jak na przykład Metro prowadzące sieć hipermarketów w Rosji czy Adidas, dla którego Rosja jest istotnym rynkiem zbytu.

Dla globalnego sentymentu inwestycyjnego równie ważne, jeśli nie ważniejsze, znaczenie miały najnowsze dane potwierdzające spowolnienie gospodarki chińskiej. Dane o produkcji przemysłowej za styczeń i luty (+8,6% r/r) okazały się słabsze od oczekiwań (+ 9,5% r/r). Z kolei sprzedaż detaliczna zwiększyła się o 11,8% zamiast oczekiwanych 13,5%. Coraz głośniej mówi się o tym, że wzrost PKB Chin może spaść poniżej 7%. To zaś może spowodować spowolnienie handlu zagranicznego, gorsze od oczekiwań wyniki wielu spółek amerykańskich i europejskich, dla których Państwo Środka albo stanowi istotną część obrotów, albo miało być motorem wzrostu. Gdyby istotne spowolnienie w Chinach miało stać się faktem, wówczas poziom indeksu S&P500, zaledwie 40 punktów od historycznego szczytu, mógłby zostać zakwestionowany.